Marzenie melancholijnej wielkomiejskości
Technika: akryl na płótnie
Nic z tego co przychodzi do głowy - pracownica sklepu spożywczego ze smutną miną, której charakteryzacji nie sposób przedstawić; zaciemnione i opuchnięte powieki po nieprzespanej nocy; może szybki i raczej nie w pełni świadomy marsz nocnym i deszczowym miastem; może niespodziewana namiętność w tańcu; nienamalowany obraz najnowszego drapacza chmur; może lubieżny uśmiech hazardzisty; jakiś hałaśliwy człowiek z obcego kraju, dwie osoby, może grupa, która mogłaby stać się osią fabularną; niewypowiedziana pretensja czy spontaniczna wizyta u nieznajomych w mroźny poranek. Cokolwiek, choćby i grudkowaty ślad na murze lub świetlisty lombard. Żaden bodziec nie działa na stargany i zadymiony umysł bezsenny, żadna nieśmiałość nie krzyczy o wolność w licznych słowach.
Londyn w niedzielny wieczór, kiedy wszystkie żarówki są do połowy umazane niebieską farbą, jest miejscem odrażającym. Tylko długie ulice w kolorze błota, a światła dziennego i niedostatecznego oświetlenia jest akurat tyle, żeby widać było nagie niebo, niewypowiedzianie zimne i płaskie.
~ V. Woolf Chwile wolności. Dziennik 1915-1941